poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Niedziela Palmowa

Rano zadzwoniliśmy do lekarza i otrzymaliśmy informację "stan bez zmian". Cały czas brzmią mi w uszach słowa pani doktor, która miała wczoraj dyżur, że taki stan Miłoszka może długo potrwać. "On jest mały i słaby i dlatego jest na intensywnej terapii".
O 11-tej poszliśmy na mszę do kościoła - przecież dzisiaj jest Niedziela Palmowa. Na pewno Bóg przygotował dla nas dobre wieści. Po mszy poszliśmy do Miłosza. Kiesko trafiliśmy, bo znowu robili mu dializę i podawali leki. Musieliśmy stać za drzwiami 40 minut, gdy weszliśmy, mały słodko spał aż chrapał. Przysłuchiwałam się z niedowierzaniem - On chrapie!.
Zauważyliśmy, że z leków dostaje dodatkowo furosamit. Reszta leków taka sama i w tych samych dawkach. Miłosz otwiera szeroko oczy, ziewa, krzywi buźkę, jakby chciał zapłakać, ale nie ma siły. No i te rurki w nosie. Pogłaskaliśmy go i tłumaczyliśmy, że tak musi być - na razie. Może jutro którąś z tych rurek odłączą.
Wieczorem zmieniono opatrunek na mostku. Wygląda jakby plaster miodu przyłożony do klatki piersiowej. Kolejna zmiana opatrunku będzie 4 kwietnia.
Pojawiła się temperatura 38,5 może z powodu złej pracy nerek, albo z powodu zmiany opatrunku. Zobaczymy jutro.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.